Historia Kapliczki z Woli Ocieckiej napisana przez Marię z Potockich Romerową w latach 1950-1958.
Kapliczka w parku w Woli Ocieckiej została wybudowana jako „wotum” właścicielki ówczesnej majątku Ocieka i Wola Ociecka Anny z Reyów Romerowej za uproszoną łaskę potomstwa, którego dłuższy czas (ok 10 lat) doczekać nie mogła. Dokładnej daty nie umiano nam podać w każdym razie przed rokiem 1830. Również nikt z miejscowych mieszkańców nie pamiętał kto był budowniczym jednakże sądząc z wykonania robót architektonicznych wydaje się, że musiał to być „domorosły” artysta, również jak i autor fresków wewnątrz kapliczki przedstawiających: w ołtarzu Przenajświętsza Rodzina po bokach w framugach „Św. Hubert celujący do białego jelenia z krzyżem między rogami ubrany w mundur austriackiego strzelca w wysokim czaku z karabinu nowoczesnego. (Św. Hubert żył w średniowieczu). Fresk po lewej zastaliśmy już tak zniszczony aż trudno było poznać co przedstawia, wreszcie w framudze małej na szczycie frontonu fresk „Święty Antoni Padewski obecnie zabielony wapnem. Niewielki ołtarzyk z wymurowaną mensą – był drewniany – malowany olejno na popielaty kolor z małymi wąskimi prążkami złotymi na podstawach dwóch drewnianych kolumienek bez żadnego stylu. Te ostatnie były w czasie I Wojny Światowej w roku 1914 wyjęte z kapliczki i zniszczone pozostało tylko drewniane tabernakulum bardzo prostej „ciesielskiej roboty”. Wewnątrz na drzwiczkach był napis jednego z ukrywających się na dworze powstańców w 1863 roku „że w dniu 16 czerwca 1863 roku ostatni raz tutaj modliłem się. Błagałem Boga o łaskę dla Ojczyzny Mojej dla walczących i poległych i podpis Chodkiewicz. W czasie wojny bolszewickiej w roku 1920 ewakuowany ksiądz z Lubelskiego odprawiał tu msze Św. Przez około 6 tygodni przebywając w Ociece. Podpis ks Karpiński. W końcu podpisy 2 księży z Poznania którzy w roku 1940 przebywali w Ociece aż do wysiedlenia naszego z Ocieki w jesieni 1940 roku podpisy ks Rogala i ks Tomaszewski. Drzwiczki te obawiając się zniszczenia w czasie działań wojennych wyjęliśmy i przechowaliśmy starannie zabrawszy je na wygnanie – jednak zdaje się zostały zrabowane podczas rewizji w rzeczach naszych pozostałych w Gołyszynie na przechowanie pewnie musieliśmy je zostawić. Kapliczka prócz gontów na dachu nigdy nie była przebudowywana.